rincewind rincewind
2232
BLOG

Czytacie to na własną odpowiedzialność

rincewind rincewind Polityka Obserwuj notkę 3

Zabierając nieproszony głos w dyskusji na temat „co się właściwie dzieje w tym pie*dolonym kraju i dlaczego nic nie można zmienić”, zdaję sobie sprawę, że ten tekst zostanie przez wielu potraktowany jako prymitywny, prostacki i wręcz chamski. Nie będę udawał, że jestem światłym intelektualistą, pochodzenia szlacheckiego, z herbem „Trzy Nogi, Dwa Miecze i Orzeł W Koronie”, nie będę ściemniał, że moi przodkowie walczyli we wszystkich powstaniach i ginęli masowo za Ojczyznę. Nie wiem nic na ten temat.

Wiem natomiast, że co jakiś czas zdarzają mi się napady tzw. „zdrowego rozsądku”, co skutkuje pisaniem mniej lub bardziej udanych felietonów.

Po tym długim wstępie wracam do sedna, czyli próby uporządkowania faktów i odpowiedzi na zadane na początku pytanie.

Zacznijmy od roku 1989, kiedy to egzaltowana panienka zakomunikowała w TV, że „skończył się w Polsce komunizm”. W dużym uproszczeniu miała na myśli to, że obaliliśmy socjalizm, wypędziliśmy sowietów i teraz będzie wolność i ogólny wypas.

Warto zadać sobie pytanie, kto obalił ten „komunizm”? Wałęsa, Jan Paweł II, Kaczyńscy, Kuroń, Michnik, czy może Gieremek z Mazowieckim? Nic z tych rzeczy. Nie umniejszając roli Papieża Polaka w obudzeniu świadomości duchowej narodu, żaden z nich.

System sowiecki runął, bo był niewydolny i po prostu splajtował, do czego wydatnie przyczynił się Ronald Reagan (Ronald wracaj!) napędzając wyścig zbrojeń. Chłopaki z KGB widząc, że tą drogą już dalej nie da się wędrować wymyślili sobie sprytny plan i na początek przetestowali go w Polsce. Plan polegał na tym, żeby stopniowo przekazywać władzę „koncesjonowanej” opozycji, nie wypuszczając jednak z ręki kluczowych dziedzin gospodarki. Trudno powiedzieć, kiedy zaczęły się rozmowy „komuchów” z „solidaruchami”. Pewne fakty świadczą o tym, że gdzieś w połowie lat 80-tych. Zniechęcone społeczeństwo zapominało już o traumie likwidacji I Solidarności, ludzie układali sobie jakoś życie i mieli politykę głęboko w dupie. Zmęczeni Polacy godzili się już na wszystko, stan wojenny był historią, zapanował spokój, w radio grała muzyka, do telewizji wrócili zbuntowani aktorzy, z żarciem nie było już tak tragicznie, nawet Ponury Spawacz coraz rzadziej występował w mundurze. Minister Wilczek „luzował” socjalizm wprowadzając elementy gospodarki wolnorynkowej (jak się potem okazało był to grunt dla podejrzanych firm związanych ze służbami specjalnymi, które rozkwitły w różnych wariacjach po roku 1990).

Nastał moment, w którym można było przeprowadzić transformację bez groźby buntów i rozlewu krwi. Symbolicznym początkiem był tzw. „Okrągły Stół”, gdzie „koncesjonowana” opozycja spotkała się z „reformatorskimi” komuchami. Ustalono, że odbędą się częściowo wolne wybory, „nasz premier”, „wasz prezydent” i takie tam pierdoły. Jaka była w tym rola poszczególnych opozycjonistów, kto był cynikiem, kto wierzył, kto był TW,  kto był głupkiem, kto realistą, kto uczciwym, dziś już wiadomo.

Czarnym koniem okazał się naród, który poniesiony entuzjazmem o mały włos nie wykosił komuchów z gry. Sytuację jednak szybko opanowano i można było realizować plan przygotowany przez towarzyszy z KGB.

Kluczowi gracze znali już swoje role. Propagandą zajęli się ludzie Michnika, którzy wykorzystując legendę i popularność Gazety Wyborczej zajęli się urabianiem zbiorowej świadomości. Pomagały im w tym media stworzone przez Urbana i Kiszczaka, zasilane przez fundusze płynące z firm, o których już wspomniałem. Płynące fundusze pozwoliły stworzyć system medialny konkurujący swoim profesjonalizmem z najlepszymi światowymi sieciami telewizyjnymi. Ten system medialny, do którego nie dopuszczano podmiotów niezależnych, pozwolił na nowo przedefiniować historię, sprawić, że zamiast białego i czarnego powstało szare, relatywizm moralny stał się modny, Jaruzelski i Kiszczak stali się ludźmi honoru, patriotyzm stał się passe, a myślenie o narodzie miało się odbywać poprzez pryzmat, jak bardzo gnębiliśmy Żydów i jakimi idiotami wymachującymi szabelką są Polacy.

Przekształcenie ustrojowe odbywało się planowo, pod ścisłą kontrolą. W sklepach pokazały się towary, inflacja przestała zżerać nasze oszczędności, powstawały hipermarkety, kraj się cywilizował. Młody, zdolny ekonomista Balcerowicz zmieniał gospodarkę na wolnorynkową i szło mu to całkiem nieźle. Prawdą jest, że brak rodzimego kapitału wymusił częściową wyprzedaż majątku narodowego i wprowadzenie do gospodarki podmiotów zagranicznych. Prawdą jest też jest, że część niewydolnych zakładów musiała upaść i struktura gospodarcza musiała powędrować w kierunku usług kosztem produkcji. To nieuchronne koszty przechodzenia z socjalizmu do kapitalizmu w biednym państwie. Ogólnie kierunek był dobry.

Był jednak mały haczyk. Głównymi animatorami i beneficjentami tych przemian byli ludzie pozbawieni hamulców moralnych, ludzie wywodzący się z poprzedniego systemu wspomagani przez byłych „opozycjonistów”. Ludzie ci przejęli plajtujące (albo celowo doprowadzone do plajty) podmioty gospodarcze, banki, komunikację, media, nieruchomości itp. Słowem wszystko, na czym można się było wzbogacić. Polegało to, oczywiście na tym, żeby tanio kupić i drożej sprzedać. Dlatego kluczowe gałęzie gospodarki i system finansowy w szybkim tempie zostały przejęte przez kapitał zagraniczny. Uzyskane fundusze pozwoliły na umacnianie stworzonego układu biznesowo-politycznego. Wyprzedaż majątku, jak wiemy trwa nadal, bez umiaru.

Bo czyż można spodziewać się umiaru po ludziach nie posiadających żadnego systemu wartości?

„Układ” to chyba najlepsze słowo określające to, co się działo i dzieje obecnie. W skład układu oprócz wspomnianych już mediów wchodzą  „politycy” ściśle powiązani z biznesem i sędziowie ściśle powiązani z politykami, pilnujący żeby w układzie nie nastąpił wyłom. Oprócz tego masa urzędników i drobnych płotek zbierających okruchy z pańskiego stołu. Teza, że układ jest przez kogoś sterowany jest tezą na wyrost. Sieć powiązań jest tak silna, że układ napędza się sam i pracuje perfekcyjnie wspomagany przez służby wywodzące się ze starego ustroju ( problem WSI nadal nie został rozwiązany).

Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jeden ważny element: nie przeprowadzono lustracji. Lustracja byłaby potężnym ciosem, dlatego nic dziwnego, że układ broni się przed nią zawzięcie i skutecznie. Pamiętamy, jakie były losy rządu Olszewskiego, jak reagowały środowiska naukowe i prawnicze  i jak bohatersko bronił się Gieremek wspomagany przez „postępową” Europę. Układowi sprzyjają praktycznie wszystkie środowiska, których nie oczyszczono z post-peerelowskich śmieci. Niestety, te środowiska hodują nowy narybek, który szybko się wpisuje w system i zapewnia zachowanie „ciągłości pokoleniowej”. Określenie „resortowe dzieci” w pewien sposób opisuje ten proces, ale nie wyczerpuje całokształtu.

Żeby do końca uwiarygodnić proceder rozpoczęty Okrągłym Stołem, stworzono kastę tzw. autorytetów. Autorytetem może być dzisiaj każdy, kto wspomaga system i dezawuuje tych, którzy ten system negują. Dlatego zamiast Sokratesa mamy Kondrata, zamiast Arystotelesa-Olbrychskiego, zamiast Wergiliusza-Karolaka, zamiast  Florence Nightingale-Ewę Kopacz, a zamiast Oriany Fallaci-Monikę Olejnik. Jest jeszcze kilku zidiociałych staruszków, którzy nie ogarniają rzeczywistości, a których legenda jest wykorzystywana do wspierania i uwiarygodniania systemu.

Społeczeństwem, które w czasie wojny straciło prawdziwe elity łatwo jest manipulować pompując i stawiając na piedestale nowe, lumpenproletariackie autorytety.

Symbolem nowej kultury dla ogłupianych mas stają się bełkoczący poprawno-politycznie pisarze, podstarzałe gwiazdy PRL-u, celebryci śpiewający nijakie piosenki, gwiazdki telenoweli o niczym, idiotki wystawiające na czerwonych dywanach silikonowe cyce, dyspozycyjne kreatury ociekające wazeliną, noszące miano dziennikarzy, siedzący w studiu na dupie i bawiący się modelem Dreamlinera, performersi przybijający genitalia do krzyża, kulinarni geniusze, którzy nie potrafią ugotować wody na herbatę i zachrypnięty od wrzasku hipokryta, mesjasz żebractwa w czerwonych spodniach i pedalskich okularach. (Ten ostatni robi wszystko, aby być jak św.Franciszek, któremu ptaki siadały na ramionach. Zrobił już pierwszy krok w tym kierunku: dwa ptaki osrały mu w locie koszulkę).

Ta medialna hołota przypominająca opakowane w złocisty papierek gówno, szczekająca całą dobę z tysięcy ekranów, kształtuje społeczeństwo bezmózgich idiotów, dla których szczytem marzeń jest onanizowanie się przed  „Kevinem Samym W Domu” w wigilijny wieczór.

Układowi sprzyja także otoczenie, czyli zdegenerowana Europa rządzona przez lewackich wielbicieli Mao Tse Tunga i Che Guevary. Europa rządzona przez plastikowych polityków, których nazwisk za kilka lat nie będziemy pamiętać. Tuskoidalne twory znakomicie wpisują się w tę atmosferę nijakości i wielkiej ściemy.

Dodatkowo, info na temat Polski płynące od nas do Europy ma tylko jedno źródło. Kiedyś była to Gazeta Wyborcza, a teraz system mediów mówiących jednym głosem: „Jesteśmy postępowi, proeuropejscy, walczymy z homofonią, antysemityzmem i narodowym ciemniactwem.Choć w przeszłości popełniliśmy wiele błędów, mordowaliśmy Żydów, Indian, Eskimosów, napadaliśmy na sąsiadów i spaliliśmy na stosie milion lesbijek, teraz jednak dołączamy do Europy i chcemy być piękni i tolerancyjni, tak jak wy. Z ciemniactwem sobie poradzimy, jak nam pomożecie”.

Dzięki tej perfekcyjnie jednolitej akcji informacyjnej kraje europejskie wiedzą, która polska partia polityczna jest dobra, a która zła, z którym politykiem rozmawiać, a którego ignorować i co najważniejsze, z kim robić biznesy. Przekaz spełnia swoje zadanie, o czym świadczą choćby bzdury wygadywane przez tak mądrego człowieka, jak Norman Davies i wielu innych.

Krótko mówiąc, oprócz ochrony wewnętrznej (służby, media, sądy) system zapewnił sobie także ochronę zewnętrzną, korzystając z lewackiej koniunktury. W tym miejscu warto wspomnieć o kosztach takiej ochrony. Kosztami są miękka, poddańcza polityka, dalsze przekazywanie majątku w obce ręce, rezygnacja z przemysłu surowcowego i produkcji, zgoda na wprowadzanie regulacji rujnujących gospodarkę i prowadzących nas na ścieżkę państwa postkolonialnego. O tym, że koszty ponosimy my (vide: górnicy, stoczniowcy, cukrownicy, rolnicy, budowlańcy i inne upadające branże), a układ czerpie profity, nie trzeba chyba wspominać. O tych profitach świadczy choćby bizantyjski styl życia prowadzony przez kastę panującą. Z tym już się nawet nie kryją, bo po co?

Logicznym krokiem było zapisanie nas do UE. Przy poparciu 80%  zachwyconego narodu, przy dźwiękach IX Symfonii Beethovena i latających kolorowych balonikach, ludzie udający naszych przywódców wprowadzili nas do Europy (tak, jakbyśmy, ku*wa, do tej pory byli w Azji lub jakiejś Afryce). Ci sami, którzy do niedawna na klęczkach pielgrzymowali do Moskwy, żeby zrobić loda Breżniewowi, teraz ruszyli do Brukseli. I już ten fakt powinien wzbudzić naszą nieufność. Nie wzbudził. Większość nadal uważa, że gdyby nie Unia, to bylibyśmy krajem 3-go świata. Prawda jest taka, że układ doskonale zdawał sobie sprawę, że będąc dysponentem funduszy europejskich może nakraść znacznie więcej. Dowodem na to są najdroższe na świecie drogi, awaryjne stadiony, żenujące Pendolina, dziwne inwestycje i tajemnicze zniknięcia setek milionów euro. Jakby ktoś miał wątpliwości, to niech zajrzy do zestawienia najbardziej skorumpowanych państw Europy. Przy okazji warto zadać sobie także pytanie, czy w ogólnym bilansie i uwzględnieniu specyfiki inwestycji dostajemy od UE, czy raczej dopłacamy do UE.

Warto przy tym wszystkim pamiętać, że szczątkowa miłość do Moskwy jednak pozostała, o czym świadczy największe na świecie nasycenie ruskich agentów na metr kwadratowy i dziwny skład kancelarii wuja twierdzącego, że jest prezydentem Polski.

Czasami w tym układzie coś zazgrzyta, wylezie jakaś afera hazardowa, dopalaczowa, podsłuchowa, Amber Gold, komuś popełnią samobójstwo, ktoś nie wróci ze Smoleńska. To tylko drobne awarie, ich usunięcie nie zajmuje dużo czasu. Układ naprawia się sam, zepsute mechanizmy są zastępowane prawidłowo działającymi.

Raz tylko była większa awaria, której usunięcie zajęło aż dwa lata. Ale i z tym sobie układ poradził, a niepasująca część została odesłana do Krainy Wiecznej Opozycji.

Żeby nie było lipy stworzono nam pozory demokracji, czyli wybory powszechne, w których wygrywa ta formacja, która ma wygrać. Dzięki mediom głównego ścieku to działa, a jak trendy są niepokojące, to zawsze można skorygować ręcznie, np. zmieniając za jednym zamachem 130 tys. głosów. W przypadku protestów układ ma do dyspozycji sądy, które są pod kontrolą (patrz: lustracja).

I dlatego nie jest istotne, czy zastrajkują lekarze, czy stanie kolej, czy górnicy wyjdą na ulicę, czy kibice odpalą race. Ten system jest niezniszczalny.

Ludzie układu nie są zainteresowani rządzeniem. A może inaczej: są zainteresowani rządzeniem tylko wówczas, kiedy przynosi im to korzyści osobiste i pozwala robić interesy.

To, czy krajem rządzi małomiasteczkowa idiotka z bandą ciotek, czy wygadany Kaszub z kolegami, nie ma znaczenia. Oni nie rządzą, oni są tylko częścią układu wysysającego państwo.

Teoretyczne państwo, oczywiście.

 

rincewind
O mnie rincewind

Hobby: guitar, books, movies, history, photography and sex Filmy: Lord of the Rings, Star Wars, 007, Prison Break, Invasion, Stargate, Dexter, Indiana Jones, Bones, 24, Firefly, Lost Room, Nocznoj Dozor, Supernatural, Lethal Weapon, Die Hard, Alien Naked Gun, Minority Raport, Black Hawk Down, The Rock, Speed, Blade Runner, Deep Blue Sea, Gladiator, Sleepy Hollow, Signs, The Village ...and many more Muzyka: Sylvan, Galahad, Damien Rice, Pink Floyd, Totentanz, Coma, Riverside, Albion, Quidam, Collage (and all mutation), Genesis, Marillion, Neal Morse, Mike Oldfield, James Blunt, Paul Rogers, Pendragon, Kansas, Jethro Tull, Lacrimosa, Nightwish, Mozart, Beethoven, Blind Guardian, Serj Tankian, Steven Wilson, Metallica, Alan Parson, Justin Timberlake, Amy Winehouse, Dave Matthews Band, Eagles, Deep Purple , Black Sabbath, Tori Amos, Sade ...and many more... Książki: Oriana Fallaci, Maxime Chattam, Terry Pratchett, Stephen King, Jarosław Grzędowicz, Andrzej Pilipiuk, Wladimir Wasiliew, Sergjej Lukjanienko, Marek Krajewski, Anna Kańtoch, Douglas Preston, Jacek Piekara, Lincon Child, Jeffery Deaver, Dean Koontz, Marcin Wolski, Waldemar Łysiak, Arthur Conan-Doyle ...and many more

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka